Prof. Grzegorz Górski: Iran nie chce otwartej wojny z USA

Fronda.pl: Siły irańskie ostrzelały Zieloną Strefę w Bagdadzie, gdzie znajdują się m.in. ambasady USA i Wielkiej Brytanii. Wcześniej pociski rakietowe spadły na cele amerykańskie w innych częściach Iraku. Jednocześnie ambasador Iranu przy ONZ oświadczył, że była to wystarczająca zemsta za zabicie generała Sulejmaniego i nie będzie dalszej eskalacji konfliktu. Wypowiedzi ambasadora Iranu brzmią raczej ugodowo. Prezydent Trump również tonuje nastroje. Czy to koniec amerykańsko-irańskiej wojny?

prof. Grzegorz Górski, historyk, amerykanista: Możemy powiedzieć przede wszystkim, że na tę chwilę Iran uznał, iż nie ma żadnych szans w otwartej konfrontacji z USA. Inna rzecz, że skala dezorganizacji irańskiego przywództwa w tych dniach dowodzi, jak ważną postacią był zlikwidowany generał. Widać więc wyraźnie, że Iran potrzebuje czasu, aby na nowo przemyśleć swoje kroki.

Irańscy przywódcy otrzymali potężne ostrzeżenie i każdy z nich żyje ze świadomością, iż w każdej chwili może podążyć ścieżką Sulejmaniego. A jak wiadomo, ci przywódcy chętnie posyłają na śmierć swoich otumanionych wielbicieli, ale sami nie spieszą się do dawania im osobistego przykładu w samobójczych zamachach. Jeśli dodamy do tego katastrofę gospodarczą Iranu, będącą skutkiem amerykańskich sankcji i lawinowo pogarszającą się sytuację społeczną, to widać wyraźnie, w jakim stopniu zapętlenia znaleźli się Persowie.

Jakie są prawdziwe źródła tego konfliktu?

Ten konflikt trwa od momentu zajęcia przez rozhisteryzowany tłum amerykańskiej ambasady w Teheranie 40 lat temu. Ale bezpośrednią jego przyczyną jest klęska naiwnej (nie tylko zresztą w tej sprawie) polityki Obamy. Bezsensowne porozumienie jakie zawarł on z Iranem, pozwoliło Iranowi złapać oddech i uzyskać – dzięki odblokowanym wpływom ze sprzedaży ropy- nowy impuls w ich dezintegrującej cały Bliski Wschód działalności.

Sponsorowane przez Iran formacje, dzięki nowym strumieniom finansowym, skutecznie zaczęły rozmontowywać resztki ładu w tym rejonie świata. Obama udawał że tego nie widzi, ale Trump zabrał się metodycznie za demontaż tej irańskiej ofensywy. Musiało w końcu dojść do tego zwarcia. I wydaje się, że w dłuższej perspektywie jest ono – niestety – raczej nieuchronne. No chyba że wskutek wydarzeń wewnętrznych w Iranie – czego nie można wykluczyć – dojdzie da radykalnych zmian.

Zarówno Rosja jak i Chiny reagują bardzo powściągliwie. Jednak amerykańskie media donoszą, że w tle konfliktu z Iranem toczy się rywalizacja światowych mocarstw o prymat. Jak ważna z punktu widzenia Rosji i Chin jest sytuacja na Bliskim Wschodzie?

Dla Chin jest to sprawa w perspektywie ćwierćwiecza kluczowa. Realizacja najważniejszego projektu chińskiego – Belt&Road- w najistotniejszym jego fragmencie, prowadzi przez Iran i Syrię. Chiny są skazane na uzyskanie poważnych wpływów w tym regionie. Zabezpieczyli już sobie jako tako przebieg tej trasy do Pakistanu, ale dalej jest to trudne. Chińczycy dążą więc przede wszystkim do uspokojenia tego obszaru tak, aby mogli oni realizować swój najbardziej istotny zamiar.

Dla Rosjan z kolei nie ma interesu w zrealizowaniu przez Chińczyków ich planu. Dzisiaj Chińczycy muszą korzystać z lądowego szlaku do Europy przez Rosję, ta więc może do pewnego stopnia kontrolować ich swobodę. Im dłużej zatem będzie trwał bałagan na Bliskim Wschodzie, tym więcej wyciągną oni od Chińczyków za swój tranzyt. Z tego punktu widzenia interesy Rosjan i Amerykanów (kontrolujących morskie trasy handlowe Chin) są zbieżne. Nie tylko zresztą w tym wymiarze. Warto żeby pamiętali o tym polscy decydenci.

Dla Chin to także jeden z głównych obszarów zaopatrzenia w ropę i gaz. Są zainteresowani stabilnymi dostawami tych surowców, z kolei Rosja chciałaby stać się ich głównym dostawcą dla Państwa Środka. A USA to dziś już największy producent ropy i gazu na świecie, również szukający intensywnie rynków zbytu.

To wymiar ekonomiczny tego co się dzieje w tym obszarze. Ale przecież chodzi też o trwającą rywalizację, a właściwie wojnę amerykańską- chińską. Ta wojna trwa w wymiarze handlowym, w cyberprzestrzeni, w sferze globalnych finansów. Rosja próbuje w niej się znaleźć i odzyskać dawną pozycję. Bliski Wschód w tym konflikcie pełni rolę poligonu, na którym prowadzi się różne rozgrywki. W tym sensie jest to obecnie pierwszorzędny obszar konfrontacji.

Republikańscy senatorowie twierdzą, że generał Sulejmani planował zamach stanu w Iraku i serię zamachów na amerykańskie cele na Bliskim Wschodzie z polecenia ajatollaha Ali Chameneiego. Czy zabicie irańskiego generała na irackiej ziemi to dobre posunięcie z politycznego punktu widzenia?

Genialne! Jak już wskazywałem wyżej, skala dezorganizacji i paraliżu po stronie irańskiej pokazuje, jak celne było to uderzenie. Ale ważniejsze jest co innego. Prezydent Trump wysłał jasny sygnał każdemu watażce na świecie. Ten sygnał brzmi: Nie znasz dnia ni godziny. Skoro nie zawahał się on przeprowadzić takiego uderzenia, w tak ważną osobę, to znaczy że nie zadrży mu ręka w innych sytuacjach.

Trump szedł do władzy z hasłem: Make America Great Again. W roku wyborczym pokazał swoim rodakom, w sposób najbardziej dla nich zrozumiały, że przywrócił Ameryce wiodącą rolę na świecie. Zarówno z punktu widzenia wymogów polityki wewnętrznej jak i międzynarodowej, było to posunięcie genialne.

A pytanie o to, czy kraj ma prawo bronić się przed terrorystą, który inspirował napad na amerykańską ambasadę w Bagdadzie, a wcześniej niezliczoną ilość razy zlecał zabijanie Amerykanów, jest po prostu retoryczne.

W bazach wojskowych w Iraku przebywają polscy żołnierze. Z oświadczeń prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego wynika, że Polska nie będzie angażowała się w ten konflikt. W jaki sposób powinny zachować się polskie władze?

Do działań militarnych, przynajmniej przeciwko Iranowi naprawdę jest bardzo daleko. Irańczycy będą szukali zapewne jakichś zastępczych pól konfrontacji, ale – co pokazały ostatnie dni – mają dość rozumu żeby nie pchać się w otwartą wojnę z USA. Więcej problemów będzie natomiast z sytuacją wewnętrzną w Iraku. To tutaj z pewnością mogą powstać różne wyzwania i zagrożenia.

W moim przekonaniu Amerykanie będą potrzebowali sojuszników w tym rejonie. Mam nadzieję, że władze polskie będą potrafiły wykorzystać tę ich potrzebę do wyduszenia z Amerykanów maksimum korzyści.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się pierwotnie w portalu Fronda.pl w dniu 11.01.2020 r.