Witold Gadowski: Ta pandemia nie jest chwilowa i nie zostawi świata w spokoju

Natura wirusa nie jest taka jak nam podawano […] Nie ma w tej chwili skutecznego lekarstwa, przez długi czas nie będzie skutecznej szczepionki […] Ten wirus mutuje- mamy już 18 mutacji […] Wracamy w epokę, w której świat już był, w epokę wielkich epidemii […] Musimy wrócić do realnej pracy, do realnych uczuć, z prawdziwie istniejącymi ludźmi- redaktor Witold Gadowski, pisarz, dziennikarz, publicysta specjalnie dla portalu Fronda.pl

Fronda.pl: Jako społeczeństwo jesteśmy obecnie w stanie wojny z pandemią koronawirusa. Wiemy też, że pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. Jak bardzo możemy być okłamywani?

red. Witold Gadowski: Prawda o tym co dzieje się teraz, o pandemii, jest bardzo złożona. To może być bardzo przykra, bardzo niedobra prawda dla wielu ludzi. Natura wirusa, który atakuje w tej chwili nie jest taka jak nam podawano. To nie jest wirus, który powoduje jednorazowe zakażenie, jednorazową chorobę, z której można się wyleczyć i właściwie nie ma o czym mówić. To jest wirus, który powoduje chorobę przewlekłą, która ma różne stadia. Niestety sprawdza się wszystko to, o czym mówiłem w Komentarzach Tygodnia. To jest wirus atakujący centralny system nerwowy, a więc mózg, wirus atakujący nerki, płuca, serce i męskie jądra. Konsekwencje takiej natury wirusa są trudne do przewidzenia.

Nie mamy do czynienia z epidemią sezonową. Mamy do czynienia z bardzo poważnym wyzwaniem dla całej naszej cywilizacji. Właściwie od czasu wynalezienia antybiotyków nasza cywilizacja nie stawała przed takim wyzwaniem. Życie z chorobą, życie z zagrożeniem epidemiologicznym- tego niestety musimy się nauczyć na najbliższe lata. To nie jest grypa, to nie jest choroba incydentalna, która przemija bez żadnych konsekwencji.

Skąd to wiadomo?

Przewertowałem właściwie wszystkie dostępne źródła, konsultowałem się ze specjalistami. Nie ma w tej chwili skutecznego lekarstwa, a co więcej przez długi czas nie będzie skutecznej szczepionki. Wiele się teraz mówi o szczepionkach, spiskowo i niespiskowo, ale to są opowieści o żelaznym wilku. Nie ma szczepionki.

Wiadomości, które napływają z Korei Południowej, gdzie robionych jest bardzo dużo testów, i materiał badawczy jest statystycznie istotny z metodologicznego punktu widzenia, potwierdzają, że dochodzi do ponownych zakażeń. Może to świadczyć o tym, że są ponowne zakażenia albo następują remisje tej samej choroby, tego samego zakażenia, ponieważ ten wirus mutuje. Mamy już w tej chwili 18 mutacji.

Brzmi to raczej jak opis broni biologicznej a nie przypadkowego, odzwierzęcego wirusa, którym zaczęli zarażać się ludzie. 

To nie jest broń biologiczna. Według wszelkich prawdopodobieństw, konsultując się naprawdę z wysokiej klasy specjalistami, mogę dziś powiedzieć odpowiedzialnie: to nie jest broń biologiczna. 

Broń biologiczna jest przygotowana do użycia jako broń, a więc zaraża przede wszystkim siłę zbrojną przeciwnika, czyli osoby w wieku od 16 do 50 lat. Broń biologiczna nie zaraża osób starszych, bo osoby starsze nie stawiają, albo stawiają mały opór. Broń biologiczna zaraża siłę żywą przeciwnika, osoby w wieku poborowym. Ta pierwsza przesłanka nie jest spełniona.

Druga przesłanka jest taka, że broń biologiczna szybko mutuje tak, żeby wygasać na terenach, które zostały nią objęte z oczywistych względów- te tereny będą zajęte przez naszych żołnierzy, a więc nasi żołnierze nie mogą się już tym zarażać. To jest logika przyświecająca użyciu taniej broni- to jest tania broń i technologicznie nie tak bardzo skomplikowana jak np. broń jądrowa.

Te dwie przesłanki wykluczają, że jest to broń biologiczna. Chyba, że jest to bomba użyta w celach depopulacyjnych- nie możemy tego wykluczyć ale byłoby to wyjaśnienie najbardziej spiskowe z możliwych. Na to nie mamy żadnych dowodów.

Wielu znanych lekarzy i wirusologów jak włoski naukowiec, profesor Stefano Montanari twierdzi, że wirus wcale nie jest szkodliwy, jest jak wiele innych wirusów, a osoby które zaliczane są jako zmarłe z powodów koronawirusa wcale z powodu koronawirusa nie zmarły. Skąd biorą się te głosy, dlaczego tak szybko są wyciszane i znikają z przestrzeni medialnej? 

Ten wirus ma duża potencjalną skalę zarażania, ponieważ przenosi się drogą kropelkową, czyli najgorszą z możliwych. Z drugiej strony nie jest to wirus trwały, bo on jednak ginie po kilku godzinach bez żywiciela. Każdy wirus musi mieć swojego żywiciela- wirusy nie są samodzielne. One namnażają się, mutują ale tylko w zetknięciu z organizmem żywym żywiciela. 

Ten wirus jest zjadliwy poprzez drogę rozchodzenia się, zarażania, i jest zjadliwy poprzez skutki, które może powodować w organizmie, a które dopiero poznajemy, a które są poważne. Natomiast nie jest tak skuteczny jak mogłaby być skuteczna broń biologiczna w typie wąglika, który powoduje niemal 100% śmiertelność. 

Gdyby to było planowane, to użycie takiego wirusa byłoby półśrodkiem, mówiąc cynicznie. Jeżeli chcemy wytruć ludzi, chcemy ich pozarażać, żeby poumierali, to są lepsze wirusy i lepsze bakterie. One są w laboratoriach.

Pozostając w obszarze metodologii i nomenklatury wojennej, to czy zna pan dziennikarzy, którzy tak jak korespondenci wojenni byli na pierwszej linii frontu, bezpośrednio w szpitalach, w domach starców, w kostnicach, badali konkretne przypadki, weryfikowali źródła, sprawdzali dokumentację medyczną? 

Dziennikarze nie mają dostępu do dokumentów, bo nie chcą go mieć. Zna pan w mainstreamowych mediach dziennikarza, który weryfikuje źródła, który szuka odpowiedzi? Przecież tam nie ma takich dziennikarzy. Ci dziennikarze wykonują instrukcje, które im się z góry przekazuje, co mają mówić, o czym mają mówić. Ci bardziej zdolni robią to bardziej przekonująco, ci mniej zdolni- mniej przekonująco. To nie są dziennikarze. Szkoda ich w ogóle oceniać, mówić o ich warsztacie pracy, warsztacie, którego nie ma. 

Skąd w takim razie możemy czerpać wiedzę o tym co się tak naprawdę dzieje? 

Z rozmów z uczciwymi lekarzami. Z dobrze wykształconymi, uczciwymi i fachowymi lekarzami, którzy się tym zajmują- pulmonologami czy neurobiologami. Oni zwracają mi uwagę na jedną rzecz, przed którą początkowo ja również się buntowałem: że jednak odosobnienie, kwarantanna zmniejsza transmisję tego wirusa, transmisję od człowieka do człowieka. 

Wiemy jaką naturę ma koronawirus- to jest dosyć prosta materia biologiczna. Tu już dużo wiemy. Natomiast jego oddziaływanie na nasz organizm to jest zaskoczenie. 

Od dwóch dziesiątek lat specjaliści zastanawiali się nad tym, kiedy wybuchnie epidemia- to, że wybuchnie, w gronie specjalistów było pewne. Nie wiadomo było tylko jaka: czy to będzie SARS, czy to będzie Ebola. Akurat SARS jak i Ebola są zależne od warunków klimatycznych. Ten wirus, jak się okazuje, jest mało zależny od warunków klimatycznych. I to nie jest pocieszające. Wydawało się, że przyjdzie wiosna, lato i pozbędziemy się epidemii. Niestety nie. 

Ja też początkowo bagatelizowałem to zagrożenie, ale im więcej słucham, czytam i zastanawiam się, tym jestem innego zdania. Ten wirus jest niebezpieczny dla naszego zdrowia i musimy na niego uważać. 

Obecnie używane testy na obecność koronawirusa to testy na szukanie igły w stogu siana- w ich wyniku dostajemy informacje o śladach, które mogą wskazywać na zupełnie inne zachorowania niż COVID-19. 

Tak, to prawda. To są testy genetyczne. Słuchałem całego wykładu na temat tych testów, gdzie nawet laureat Nagrody Nobla za te testy ostrzega, że wyniki mogą być niemiarodajne. Materiał genetyczny wprowadzony przez ten wirus nie świadczy o zakażeniu. My pływamy w oceanie wirusów, różne wirusy są w naszym organizmie- jedne się uaktywniają, inne nie. Test genetyczny nie jest precyzyjny według tego specjalisty z wykładu, którego wysłuchałem. Ale czy tak jest? Nad tym głowią się naukowcy, medycy. 

W jaki sposób możemy z całą pewnością twierdzić, że liczba zachorowań wzrasta i że ten wirus się rozprzestrzenia? 

Mamy pewne wyobrażenie na podstawie Korei Południowej, gdzie wykonano tak dużo testów, że metodologicznie jest to już istotne, i możemy na tej podstawie wyciągać pewne wnioski. Tam wykazano, że istnieje duża zaraźliwość tym wirusem, że są ponowne zachorowania, czy też ponowne manifestacje u osób rzekomo wyleczonych, i że należy uważać. To są wnioski płynące z badań koreańskich. 

Czy mamy inne badania? Czy możemy opierać się na jakichś innych danych poza własnym rozsądkiem? Nie! To jest sytuacja nowa, wobec której nie wiemy jak się zachować. Jedno jest pewne: ta pandemia nie jest chwilowa, i nie zostawi naszego świata w spokoju. Nasz świat będzie kompletnie inny na skutek tej pandemii. 

Nasz świat jest zmieniany bez nas, bez aktywnego udziału społeczeństwa, pozamykanego we własnych mieszkaniach i domach, bez możliwości skutecznego sprzeciwu. Ktoś za nas zmienia świat, a my nie możemy zareagować. Jaki świat będzie nam dany po tej pandemii? 

Tu są dwa kierunki myślenia. Jeden jest zgodny z teoriami konspiracyjnymi: to będzie świat opanowany przez jakiś globalny rząd, przez jakichś ludzi, którzy będą kontrolować i sterować całą resztą. Ja tej teorii przyznaję mniejsze prawdopodobieństwo. 

Drugi kierunek myślenia mówi, że nastąpi krach globalizacji, że globalizacja się zatrzyma. Potoki ludzi, które migrowały bez kontroli, bez utrudnień skończą się. Przyjdzie czas na świat lokalny i będziemy żyć we wspólnotach bliskich, obawiając się obcych. Będziemy żyć we wspólnotach lokalnych. Wrócimy do jakiejś formy patrycjatu w tych wspólnotach lokalnych. 

To oczywiście nie będzie jakaś wielka rewolucja, tylko będzie to ewolucja.Będziemy uciekać z miast, bo miasta stracą swoją atrakcyjność. Nie będzie rozrywek, będzie słaba żywność niewiadomego pochodzenia. Będą korporacje, które nie zmienią swojego oblicza, i mam nadzieję, że będą upadały. Nie będzie pracy. Nie będzie tego wszystkiego co było atrakcją miasta. Będą coraz słabsze służby komunalne. 

Jednocześnie będzie rosła atrakcyjność tak zwanej prowincji, gdzie będzie własna żywność, własne kontakty, bezpieczeństwo i pewien rodzaj spokoju. 

Wydaje mi się, że właśnie w tym kierunku będzie ewoluował świat. Będą znikać te globalne twory, które zostały nabudowane na naszym życiu, na naszym społeczeństwie, a będzie się odradzał świat lokalny, świat konserwatywny. Świat lokalny zawsze musi być oparty na wartościach realnych, prawdziwych, konserwatywnych. Odrodzi się realność w naszym życiu, realne stosunki gospodarcze, realna praca, realne wynagrodzenia. 

Znikną ci, którzy zarabiali stwarzając iluzje, ci którzy zajmowali się inżynierią finansową, doradztwem- na to wszystko nie będzie już zapotrzebowania. Znikną też usługi, które świadczyły o tym, że wynaturzamy się coraz mocniej. 

Czy to oznacza, że stoimy przed alternatywą: albo będzie to świat totalitarny, rządzony przez wąskie elity, albo będzie to świat bardzo realny, lokalny, oparty na bezpośrednich kontaktach międzyludzkich, świat małych społeczności i wspólnot? 

My nie stoimy przed wyborem- najbliższa przyszłość nam to pokaże. Wracamy w epokę, w której świat już był, w epokę wielkich epidemii. Od czasów hiszpanki nie mieliśmy takiej epidemii, a właściwie od czasów wynalezienia antybiotyków- a teraz mamy. Okazuje się, że sobie z tym nie radzimy, że człowiek  XXI wieku, zarozumiały i latający w kosmos nie jest w stanie okiełznać przyrody. Przyroda upominała się o swoje prawa, upomniała się o to, że istnieją dwie płcie, a nie pięćdziesiąt kilka, że właściwy model życia społecznego to jest rodzina, najbliższe otoczenie, a nie jakieś wyimaginowane wspólnoty, nie media społecznościowe. To wszystko przypomniała nam przyroda poprzez tę epidemię koronawirusa. Idąc tą logiką można się spodziewać dużych zmian. 

Ja nie jestem pesymistą, nie twierdzę, że wpadniemy w macki ogromnego światowego spisku czy rządu światowego. Nie chcę w to wierzyć, bo to odbierałoby nam sens życia. Sądzę, że Pan Bóg przygotował dla nas próbę, z której musimy wyjść mądrzejsi. 

Musimy wrócić do korzeni naszego świata i życia. Musimy wrócić do realnej pracy, do realnych uczuć, z prawdziwie istniejącymi ludźmi, a nie za pomocą telefonów komórkowych i aparatów, i do realnych wartości zakorzenionych w Bogu, bo wtedy te wspólnoty będą miały sens. 

Musimy wrócić do patrycjatu, jako formy kierowania rodzinami, szerszymi społecznościami. Musimy odejść od sztucznych, serwowanych nam przez antykulturę wzorców, bo te wzorce antykultury niosą epidemię jeszcze dalej. Epidemia będzie transmitowana jeszcze dalej, jeśli będziemy trzymać się wzorców antykultury. 

Dziękuję za rozmowę. 

Wywiad został pierwotnie opublikowany w portalu Fronda.pl w dniu 22.04.2020 r.