Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Kościół nie może być zamknięty- to jest Jego misja
Autorzy apeli (dot. zakazu odprawiania mszy św.) nie rozumieją, czym jest Kościół i jaka jest rola Jego pasterzy […] Eucharystia ma walor zbawczy, a więc także leczniczy […] Komunia nie jest środkiem infekcji. Jest sakramentem, który daje człowiekowi zjednoczenie z Bogiem, jest umocnieniem w cierpieniu i chorobie jest znakiem nadziei życia- ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChR dla portalu Fronda.pl
Fronda.pl: Wikariusz biskupa Rzymu zezwolił na otwarcie kościołów. Na początku marca władze Włoch podjęły decyzję o zawieszeniu jakichkolwiek ceremonii religijnych, w tym odprawiania mszy świętych, ślubów, pogrzebów. W ubiegłą niedzielę modlitwę Anioł Pański odwołał papież Franciszek. Czy decyzja o ponownym otwarciu kościołów w obecnej sytuacji jest słuszna?
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz, TChR: Jest zdecydowanie słuszna, jestem przekonany, że jest oczekiwana i dla wierzących oczywista. Jest zrozumiałe, że bezpieczeństwo związane z pandemicznym zagrożeniem domaga się różnych procedur i działań. Trudno jednak uznać za jedno z nich zamykanie kościołów i uniemożliwiania sprawowania Eucharystii. Zwracałem w ostatnich dniach (i nie tylko ja oczywiście) uwagę na fakty z roku 590. W wyniku ówczesnej epidemii w Rzymie zmarł papież, ginęły dziennie dziesiątki ludzi. Nowo wybrany następca św. Piotra, papież Grzegorz, któremu historia dodał imię Wielki rozpoczął pontyfikat od nawoływania do aktów religijnych, przede wszystkim pokuty. Wielkie procesje pokutne ruszyły wówczas z kościołów rzymskich w stronę Watykanu. Niesiono obraz Matki Bożej z bazyliki Santa Maria Maggiore, śpiewano litanie do świętych. Przed Mauzoleum Hadriana, uczestnicy procesji mieli mieć wizję Anioła chowającego skrwawiony miecz do pochwy. Zaraza ustała. Kościół jest zaangażowany w takie zdarzenia, jest otwarty, a nie może być zamknięty, bo to jest Jego misja.
Wielu polityków, w tym kandydaci na urząd prezydenta deklarujący przywiązanie do wiary katolickiej, jak Szymon Hołownia czy Władysław Kosiniak-Kamysz wzywają publicznie do ograniczenia odprawiania mszy świętych w Polsce. Czy ograniczenia lub zakazy w tym zakresie powinny zostać wprowadzone?
Zastanawiając się nad tymi apelami mam zamiar upomnieć ich autorów, by nie mylili Polski z państwem wyznaniowym. Bo te apele są niejednokrotnie adresowane do rządzących. Jeśli zaś są adresowane do hierarchii Kościoła, to chyba autorzy tych apeli jednak nie rozumieją, czym jest Kościół i jaka jest rola Jego pasterzy. Przede wszystkim nie pojmują czym jest Eucharystia. Traktują ją najwyraźniej jako wiec, spotkanie, imprezę religijną. Nie widzą, że jest to sakrament zbawienia. Eucharystia ma walor zbawczy, a więc także leczniczy.
Zdumiewać może taka postawa, zwłaszcza, że jest łączona z deklaracją o przynależności do Kościoła jako wspólnoty wiary. Jak można przynależeć do wspólnoty wiary, skoro tej wierze się przeczy, bądź ją odrzuca?
Pojawiają się również kontrowersyjne głosy dotyczące udzielania sakramentów, w tym spowiedzi i komunii świętej. Czy udzielanie sakramentów powinno być w jakiś sposób ograniczane? Czy należy zrezygnować z podawania Hostii do ust na rzecz upowszechnienia udzielania komunii „na rękę”?
Raz jeszcze trzeba przypomnieć, że komunia nie jest środkiem infekcji. Jest sakramentem, który daje człowiekowi zjednoczenie z Bogiem, jest umocnieniem w cierpieniu i chorobie jest znakiem nadziei życia. Wiemy, że księża biskupi wyrazili zgodę na dość szeroki zakres dyspensy od obowiązku fizycznego udziału we mszy świętej niedzielnej. Ale ta dyspensa dotyczy po pierwsze określonych i wymienionych kategorii osób, przede wszystkich osób chorych i zagrożonych w konkretny sposób chorobą. Nie ma przy tym jednoznacznych orzeczeń, poza tą oczywistą, dotycząca osób już chorujących. Jest to raczej apel do sumienia, by podjąć osobistą, roztropną decyzję.
Po drugie, w stosunku do tych osób, które nie mogą uczestniczyć wskazane zostały możliwości komunii duchowej, która jest pewnym, cennym w tych realiach sposobem jednoczenia się duchowego z Bogiem. Udzielanie komunii na rękę czy do ust nie może czy też nie powinno stawać się problemem kluczowym, centralnym. Jeden i drugi sposób może od strony higienicznej budzić kontrowersje. Decydujące jest jednak samo przyjmowanie komunii. I to przyjmowanie z wszystkimi możliwymi oznakami wiary czci, pobożności. Może właśnie stanęliśmy w tych dniach wobec wielkiej katechezy płynącej z góry a przypominającej nam wszystkim czym jest Eucharystia, jak wielkim i bezcennym jest skarbem. To jest ten sakrament, o którym mówimy „najświętszy”, nazywamy Eucharystię „Chlebem z nieba”, „Chlebem Aniołów”, „Chlebem życia”… Może właśnie nadszedł czas zastanowienia się nad tymi pojęciami.
W ogóle, może warto zastanowić się tak dogłębnie i dosadnie nad tym, czym jest nasze życie? Czy warto wierzyć w postęp technologiczny? Czy warto upatrywać sensu naszych działań i wyrzeczeń tylko w osiąganiu przyjemności? Czy nie trzeba przestać żyć tak, jakby Bóg nie istniał? Ten czas to przecież czas wielkich, bezprecedensowych, globalnych rekolekcji…
Metropolita krakowski ksiądz arcybiskup Marek Jędraszewski zwrócił uwagę na szczególną rolę kapłanów i modlitwy w trudnych momentach dziejowych. Jaka nauka i jaka refleksja może płynąć dla członków Kościoła Katolickiego w tym niosącym tak wiele niepokojów czasie? Zwłaszcza, że znajdujemy się w okresie Wielkiego Postu.
Ksiądz arcybiskup zwraca uwagę na rzecz niezwykle istotną. Moją uwagę przykuł niedawno artykuł na temat badan prof. Rodneya Starka, amerykańskiego socjologa, agnostyka i … apologety katolicyzmu. Stark zwraca uwagę na wzrost wykładniczy uczniów Chrystusa w pierwszych wiekach. Można szacować, że liczba chrześcijan w około 40 r. n.e. wynosiła 1000 osób, w połowie wieku IV sięgała 33 milionów, co stanowiło ponad połowę populacji Cesarstwa Rzymskiego. Skąd ten wzrost? Zdaniem Starka i niektórych innych badaczy decydującą rolę odegrało tutaj zaangażowanie chrześcijan w czasach epidemii pustoszących Cesarstwo. W ich obliczu uciekali kapłani pogańscy, autorytety (dość wspomnieć najsławniejszego lekarza Galena), zawodziły instytucje cesarskie.
Tylko chrześcijanie trwali w obliczu tego kataklizmu. Nieśli nadzieję zbawienia, czyn miłości i poczucie więzi, wspólnoty. To ważne przesłanie, to znak naszej wiarygodności, ale przede wszystkim to odpowiedź na miłość Tego, który pierwszy nas umiłował.
Raz jeszcze chcę podkreślić, a może raczej zachęcić, byśmy ten czas podjęli jako nie ludzką ręką kreślony program absolutnie wyjątkowych rekolekcji.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się pierwotnie w portalu Fronda.pl w dniu 14.03.2020 r.